tłumaczenie: Witold Dąbrowski [Verse 1] Am E7 Co było – nie wróci, i szaty rozdzierać by próżno C G7 C A7 Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład Dm G7 Am A przecież mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin E7 Am A7 Tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł Dm G7 Am A przecież mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin E7 Am Tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł [Verse 2] Am E7 Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkanie C G7 C A7 I tyle jest aut, i rakiety unoszą nas w dal Dm G7 Am A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie E7 Am A7 I nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal Dm G7 Am A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie E7 Am I nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal [Verse 3] Am E7 Pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza C G7 C A7 Pojętny mój wiek, zdolny wiek mój chcę cenić i czcić Dm G7 Am A przecież mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza E7 Am A7 I jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić Dm G7 Am A przecież mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza E7 Am I jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić [Verse 4] Am E7 No cóż, nie na darmo zwycięstwem nasz szlak się uświetnił C G7 C A7 I wszystko już jest – cicha przystań, non-iron i wikt Dm G7 Am A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym E7 Am A7 Górują cokoły, na których nie stoi już nikt Dm G7 Am A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym E7 Am Górują cokoły, na których nie stoi już nikt [Verse 5] Am E7 Co było – nie wróci, wychodzę wieczorem na spacer C G7 C A7 I nagle spojrzałem na Arbat i – ach, co za gość Dm G7 Am Rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się E7 Am A7 Ach, głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś Dm G7 Am Rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się E7 Am Ach, głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś